Ostatnio spacerujemy we troje. Mona zajmuje się oswajaniem Meosia. On najpierw chował się pod krzaki i wołał. Ona podchodziła i kładła się obok. Meoś uciekał pod następny krzak i zabawa zaczynała się od nowa. Mona jest cierpliwa i nawet nie próbowała go dotknąć nosem.
Któregoś dnia Meoś otarł się o nią i tak się przestraszył tego co zrobił, że z dzikim wrzaskiem zwiał. Ale gdy wrócił ocierał się o nią bez problemu i dawał się wąchać. Teraz są nierozłączni.
A ja sobie oglądam żurawie i już wcale sie ich nie boję. Tylko mogłyby się tak nie wydzierać.