Wcale nie chce mi się pisać. Jestem smutny,bo nie ma już z nami Freda i Białego Ucha.Wszystko zaczęło się od guza na brzuchu Freda. Pańciowie jeździli z nim na różne badania i okazało się ,że trzeba operować.Po operacji Fred był bardzo słaby i smutny.Niby wszystko miało być w porządku,ale nie było. Konieczna była druga operacja. Niestety nie wytrzymało serduszko Freda. Wszyscy byli bardzo nieszcześliwi. Próbowałem pocieszająco ocierać się o Pańcia ,ale nawet mnie nie zauważył.
Kilka dni później rozchorowało się Uszko. Znowu jeździli do Pana Weterynarza.Nawet mnie zabrali ze sobą. Przy okazji okazało się,że mam astmę.Pomimo tego,że Pan Weterynarz robił co mógł,Uszka nie dało się uratować.Podczas choroby Tofinka cały czas pilnowała Przyjaciółki.Nie odstępowała jej na krok. Przestała polować,cały czas leżała obok niej.Nie protestowała,gdy Pańcia pakowała Ucho do koszyka i zabierała.Cały dzień czekała na strychu,by po powrocie przejąć opiekę nad nią.Uszko było jakby nieobecne,tylko spała i spała. Kiedy Pańciowie zostawili chorą u Pana Weterynarza,Tofi była niespokojna. Pańcia chodziła do niej na strych,by ją pocieszać. Normalnie nie lubię zostawać bez Pańci i zaraz protestuję.Tymczasem czułem,że musi tam chodzić. Wiedziałem,że trzyma kotkę na kolanach,bo zaraz po powrocie do mnie dokładnie ją obwąchiwałem.Jakoś nie byłem z tego powodu zły.
Tego dnia,gdy Białe Ucho odeszło po Tęczowym Moście,Tofka o tym wiedziała. Siedziała zakopana w koce i nie wystawiła nosa na zewnątrz.Od tego czasu przestała polować i nie chciała jeść.Całe dnie spędzała w swoim kąciku.Ja też byłem smutny i nie miałem ochoty na zabawę. Kluska przepadała na całe dnie. Na dodatek zaczęła chorować Mona.Ponownie Pańciowie jeździli na operację. Tym razem wszystko poszło dobrze,ale okazało sie,że Monusia ma chore serduszko i musi brać leki. Oczywiście Pańciowie nie zapomnieli o Tofince. Spędzali z nią masę czasu na zmianę. Wreszcie kotka nabrała ochoty do życia.